wtorek, 21 marca 2017

Na Łemkowszczyźnie. W Beskidzie Niskim wczesną jesienią.

"Przychodzi mi do głowy, że człowiek powinien się rodzić w takim krajobrazie,
spędzać w nim dzieciństwo i potem go opuszczać, by wiedzieć, co znaczy utracona miłość".
Andrzej Stasiuk,  "Droga numer 993..."
w:  'Nie ma ekspresów przy żółtych drogach'

     
      Pasjonuje mnie poznawanie Polski. Poznawanie Polski to odkrywanie nieznanego, to delektowanie się widomymi znakami złożoności dziejów i historii, odrębności geograficznej, kulturowej wreszcie etnicznej - krain, regionów i dzielnic Polski. Niezaprzeczalnie największą frajdę sprawia mi odkrywanie miejsc, które nigdy nie goszczą na pierwszych stronach gazet, gdzie nie zaglądają ludzie z pieniędzmi, bo "nie ma po co", ani młodzi gniewni, bo "tu nic się nie dzieje". Kiedy wszyscy coś znają i lubią, to przestaje to być interesujące. Dla mnie też. Tak mam w przypadku Tatr, gdzie wspaniała jest przyroda i z nią chciałbym się przyjaźnić, a nieznośny i męczący jest tu "nadmiar człowieka" - ludzie kłębią się z lewa na prawo i odwrotnie; próbują też przemieniać podnóża Tatr tak, by stały się im poddane. Tatry - te kulturowe - są dla mnie fałszywe, pełne zgiełku i walki o pieniądze. Tu słychać tupot tysięcy nóg odzianych w buty górskie, turystyczne, sandały i szpilki - to walec przeciskający się między straganami z dobrami fałszującymi tożsamość tej ziemi, to tłum krążący między szyldami, ciupagami, lodami kręconymi i pizzą z oscypkiem. Tatry omijam, choć góry to piękne!



 






       Ciekawi mnie więc to, co dzieje się gdzieś w cieniu, na peryferiach, oddalone od zgiełku; co dzieje na rubieżach, co nie oznacza, że leży na skrajach naszego kraju, czy w tajemniczych przedmieściach jego miast.

      Mam też swoje miłości - regiony, ziemie, miasta, które darzę uczuciem ciepłym, gdzie czuję się wolny, gdzie odczuwam ciepło przygarnięcia, gdzie czuję się szczęśliwy dotykaniem teraźniejszości i przywracaniem wspomnień z przeszłości, gdzie myślę pozytywnie i twórczo. To nie są anonimowe przestrzenie, to są MIEJSCA, z którymi jestem zaprzyjaźniony.








      Beskid Niski! Tak, kocham te góry, kocham to najniższe pasmo górskie w całym polsko-słowacko-ukraińsko-rumuńskim łuku Karpat. Beskid Niski jest rozległym, zajmującym powierzchnię przeszło dwóch tysięcy kilometrów kwadratowych wododziałowym, granicznym (tędy biegnie granica między Polską a Słowacją) łańcuchem górskim o długości prawie 100 kilometrów i szerokości do 40 kilometrów. Uff! Długie zdanie. Beskid Niski jest niski, albo inaczej - nie jest wysoki; najwyższe szczyty nie przekraczają 1000 m n.p.m. To jedyne znane mi góry, których piękno i tajemnice ich przeszłości należy podziwiać chodząc po dolinach! Tu, w Beskidzie Niskim nie ma grani i skalnych urwisk i nie trzeba zdobywać niewysokich szczytów - te bowiem skrywa las; lasem porośnięte są też górskie grzbiety i wierzchowiny. Doliny są duże, szerokie, otwarte; przez wieki były użytkowane rolniczo, w dnach dolin były łąki, wyżej pola uprawne, a jeszcze wyżej - na stokach gór w kształcie rozsypujących się babek z piasku - pastwiska. Przez wieki góry te były zamieszkane; od siedemdziesięciu lat stoją prawie puste, prawie bezludne. Ludzie żyjący od wieków w Beskidzie Niskim zostali stąd wysiedleni; zabrali ze sobą duszę tej krainy i jej koloryt, który budowali przez pokolenia. Zostawili wiejskie zabudowania, cerkwie i cmentarze, a te zostały zniszczone, rozebrane, rozszabrowane, zdewastowane celowo, bo tak chciała bolszewicka władza ludowa. Upływający czas i przyroda, która nie znosi próżni, dopełniły dzieła zniszczenia; obecnie duża część byłych pól uprawnych leży odłogiem, zarasta krzewami, drzewami; dziczeją i zarastają też łąki i pastwiska.






           
      Beskid Niski to BYŁ świat Łemków - ludności rusińskiej. Łemkowie to nacja uformowana (jako grupa zamieszkująca północne stoki Karpat) ze wschodnich Słowian przy niewątpliwym udziale ludności niesłowiańskiej należącej do pasterskiej grupy etnicznej, zwanej umownie - wołoską. Do drugiej połowy lat 40-tych XX wieku byli społecznością wyróżniającą się zespołem właściwych tylko sobie cech kulturowych; społecznością mającą poczucie łączności ze sobą; tworzyli mikrokosmos, byli odrębni od sąsiadów. Głównym elementem ich samookreślenia była tożsamość lokalna, związek z ziemią i krajem. Nieodwracalnie przestali nią być w latach 1944–1947, gdy zostali wysiedleni z Łemkowszczyzny i rozproszeni; część z nich wyjechała na sowiecką Ukrainę, innych osiedlano na tzw. Ziemiach Odzyskanych m.in. na Pomorzu Zachodnim, Dolnym Śląsku, na Mazurach. 

 



      Beskid Niski to część Łemkowszczyzny; to jej część wschodnia - rusińska. Łemkowszczyzna jest krainą wiejską.


 



      Łemkowie byli chłopami, przede wszystkim rolnikami, którzy używali języka rusińskiego (łemkowskiego, rusińsko-łemkowskiego) i modlili się do chrześcijańskiego Boga w obrządku prawosławnym, a później - od wieku XVIII - przede wszystkim w obrządku unickim (greckokatolickim). Dlatego też przybysza z zewnątrz nie powinna dziwić obecność cerkwi, (lub ich pozostałości - cerkwisk) w krajobrazie Beskidu Niskiego. Na całej Łemkowszczyźnie do czasu wysiedleń Łemków było prawie 200 świątyń greckokatolickich i około 30 prawosławnych. W większości były to świątynie drewniane; najstarsze pochodziły z początku wieku XVIII, większość z wieku XIX. Jesienią 1947 roku, po zakończeniu wysiedleń, wszystkie cerkwie, w których Łemkowie modlili się od pokoleń, utraciły swych naturalnych opiekunów. Losy tych świątyń toczyły się różnie, dla części tragicznie, część z nich przejął kościół katolicki. Władze Polski Ludowej pozostawiły opuszczone cerkwie swemu losowi, a do roku 1956 prowadziły akcję ich niszczenia (rozebrano wówczas 65 świątyń). Znakomita większość ocalałych cerkwi znajduje się na obszarze zachodniej Łemkowszczyzny w woj. małopolskim; część wschodnia, przynależna obecnie do woj. podkarpackiego, została tych cerkwi pozbawiona, głównie z przyczyn politycznych i chłopskiej zawziętości tamtejszych władz komunistycznych. Cerkwie zniknęły na zawsze. Nie ma już cerkwi w Wisłoczku, Tarnawie, Puławach, Szklarach, Surowicy, Moszczańcu, Czystohorbie, Lipowcu, Czeremsze i dziesiątkach innych wsi, lub miejscach po wsiach, które odeszły w niepamięć. O tym, że wieś była w jakimś miejscu mówią nam przedwojenne mapy i przypomina opuszczony, zdewastowany cmentarz, zdziczałe drzewa owocowe oraz roślinność, która obecna jest przy człowieku, nawet wtedy gdy ten odejdzie. Zniszczono nie tylko cerkwie i cmentarze. Podobny los spotkał zabudowania wsi; władze partyjne i administracyjne w latach 50-tych XX wieku przysyłały w góry Beskidu Niskiego zorganizowane grupy robotników, którzy rozbierali chałupy jedna po drugiej, a budulec przekazywano Państwowym Gospodarstwom Rolnym, Spółdzielniom Rolniczym czy Wojskom Ochrony Pogranicza; kradli go miejscowi kacykowie, także ci w mundurach i furażerkach, zbiry z PZPR-u, dygnitarze z gmin i powiatów. Ochłapy sprzedawano nowym osadnikom. Dzięki akcji osiedleńczej (od połowy lat 50-tych XX wieku i zakrojonej na małą skalę), kiedy to w góry Beskidu Niskiego ściągano polskich chłopów m.in. z Podhala i lubelszczyzny, uratowano przed materialną zagładą wiele wsi i łemkowskich zagród (chyży). Rabunek sankcjonowany przez państwo odbywał się w imię rewolucji proletariackiej, w imię uczynienia niesuwerennej, bolszewickiej Polski państwem jednonarodowym, gdzie nosicielem postępu miał być proletariat "budowany" naprędce z mas bezrolnych, niepiśmiennych chłopów i służby folwarcznej ściąganych na siłę do miast. 

 





      Świat Łemków, którzy żyli tu do końca ostatniej wojny przestał istnieć. Nie ma i raczej nie będzie już powrotu do czasów, gdzie Łemkowie żyli na Łemkowszczyźnie, na której żyli wyłącznie oni.







      Zaprzyjaźnianie się z Beskidem Niskim - z jego lesistymi górami i świetlistymi dolinami, ze śladami, okruchami minionej cywilizacji tworzonej wcześniej przez Łemków - wymaga czasu. To nie jest region dla ludzi niespokojnych, zachłannych, szybko przebiegających od - do i w krótkim czasie szczyty gór zdobywających. Przybywając tu, trzeba się rozglądać. Żeby zobaczyć trzeba dostrzec. Więcej! Trzeba nauczyć się dostrzegać. Dostrzegać jedność w złożoności, piękno w całości. Trzeba dostrzec detal, nikłe ślady przeszłości, nauczyć się odczytywać znaki, które niewtajemniczonemu mówią nic albo niewiele. W Beskidzie Niskim trzeba bywać. Nie raz, nie dwa. Przyjeżdżać tu trzeba wytrwale, przez lata. W każdej porze roku. By można było się z Beskidem zaprzyjaźnić, trzeba obserwować ten magiczny świat wędrując i zaglądając w zakamarki ruin i miejsc opuszczonych.






            
       To kraina nostalgii i piękna nie nachalnego, gdzie perłami w krajobrazie są drewniane cerkwie, a te układają się w naszyjnik, prowadzący widza drogą przeszłości.

        A jesienią mgły dodają krajobrazowi tajemniczości i pachnie wilgocią.





       

      Zdjęcia, zrobione wczesną jesienią 2013 roku, pochodzą z części centralnej i wschodnich rubieży Łemkowszczyzny z: Bałucianki, Czarnego, Daliowej, Darowa, Jaślisk, Kotania, Królika Wołoskiego, Męciny Wielkiej, Olchowca, Polan, przełęczy Szklarskiej, Ropicy Górnej, Rudawki Rymanowskiej, Szczawna, Świątkowej Małej i Wielkiej, Wisłoka Wielkiego, Wołowca i Zawadki Rymanowskiej. 


 




Polska,  część wschodnia Beskidu Niskiego  (woj. podkarpackie)
fot. Marek Angiel;  09.2013 r. 
 


2 komentarze:

  1. Niezmiernie milo zobaczyc zrealizowany projekt. Kiedys o tym rozmawialismy. Podziwiam styl. Podziwiam piekno fotografii. Nigdy nie mialem okazji poznac tego zakatka, ale teraz dzieki Tobie moge to chociaz czesciowo nadrobic. Niektorzy wczesniej, inni pozniej - dojrzewaja do spokoju. Chcialbym teraz byc w tych pokazanych przez Ciebie miejscach i sprobowac dostosowac sie do ich rytmu... Pozdrawiam serdecznie bede tu czestym gosciem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że zaglądasz i oglądasz :). Miło mi słyszeć, że pisząc i pokazując cząstki drobne Polski - skłaniam do refleksji. Sukcesywnie będę dokładać kolejne felietony i prace, bo materiału mam dużo - więcej - ciągle go (materiału) przybywa. Ślę serdeczności! Tu - w Polsce - cały czas pogoda norweska - zimno, dmucha, a słońce i powietrze niczym w Skandynawii; tęsknię już za ciepłem wiosny dojrzałej! Marek

      Usuń