środa, 22 marca 2017

Jan Zachwatowicz odnowiciel. Uczmy się Warszawy. Zacznijmy od Starego Miasta.

"Życiem jest dla mnie spotkanie umysłu, zmysłów, wrażliwości, pamięci ze światem. Spotkanie tożsamości z rzeczywistością".
Andrzej Stasiuk "Z daleka"
w:  'Nie ma ekspresów przy żółtych drogach' 


      Warszawę warto jest znać. To nie jest apel do taksówkarzy. I nie chodzi tu o znajomość li tylko topografii miasta, czy też umiejętność wymienienia bez zająknięcia "ważnych dla kultury narodowej" miejsc czy zabytków tu lokowanych. Warszawa jest ważną, dwumilionową częścią Polski, mającą duży, a często decydujący wpływ na nasze - Polaków - życie. Także tych z Hrubieszowa, czy Bogatyni. Warszawę dobrze jest znać choćby po to, by nie próbować na własny użytek przekładać istniejących problemów w znanej sobie wsi czy miasteczku, na problemy, które tworzy i rozwiązuje Warszawa - największe i najważniejsze miasto Polski. Nie ten kaliber. Nie ta ranga. Warszawa, podobnie jak wysokie góry uczy pokory. Tu jesteś królem, ale tu też jesteś pyłkiem. By tu żyć i czuć się tu u siebie, musisz poznać zalety i złe strony Warszawy. Musisz się nauczyć szukać plusów dodatnich i wystrzegać się plusów ujemnych. Trochę jak w deszczowym lesie równikowym. Musisz nauczyć się być cierpliwym i przełykać gorycze porażek, bo miasto kusi różnorodnością, która często parzy; tu możesz - jeśli potrafisz - na wiele spraw mieć wpływ. Tu możesz być samotny, tu możesz mieć wielu przyjaciół. To otwarte miasto. Nie narzuca jednego stylu/schematu postępowań, zachowań, bo to wielki i zróżnicowany wewnętrznie organizm społeczny. Tu mieszkają ludzie bardzo bogaci i bardzo biedni. Większość ciężko pracuje, setki tysięcy młodych uczy się i studiuje. I jak wszędzie na świecie, ludzie się tu kochają, nienawidzą, potykają o siebie i przeciskają się w tłumie na schodach, tkwią w ulicznych korkach.








      
      Warszawskie Stare Miasto to duch wyrwany zza grobu. Ten zespół miejski powstały w średniowieczu i rozwijany przez wieki, a zniszczony całkowicie przez niemieckiego okupanta podczas Powstania Warszawskiego w roku 1944 - jest dziełem odtworzonym. Jego odrodzenie, otworzenie, rekonstrukcja to dzieło przede wszystkim Jana Zachwatowicza, a także wielu mistrzów konserwacji, historyków, historyków sztuki, inżynierów i robotników, którzy - po odgruzowaniu Starego Miasta - w latach 1947-1953 (i później) odbudowali najstarszy ośrodek miejski naszej stolicy. Prawdą jest, że nie odtworzono wówczas Zamku Królewskiego - bo na to nie pozwalała bolszewicka ideologia wyznawana przez "władców" Polski stalinowskiej i gomułkowskiej - ale i na to przyszedł czas. Zamek - rezydencja królów I Rzeczpospolitej - stanął w miejscu pierwotnym, witany owacyjnie przez tych, którzy Warszawę uważają za swoje miejsce na Ziemi. Stanął pieczołowicie odbudowany i wyposażony w latach 1971-1984.







      
      Jan Zachwatowicz odnowiciel. To dla Warszawy i polskiej kultury postać trwała i niezaprzeczalnie wielka. To autorytet. Przez wielkie "A". Odwrotność kreowanych w mojej ojczyźnie autorytetów fasadowych, deklaratywnych, pozbawionych cieni, fałd, którym "wolno więcej". Trzeba wiedzieć, trzeba pamiętać, że aby zostać autorytetem, należy sobie na to zapracować; zasłużyć także swą postawą i poświęceniem. Jan Zachwatowicz odnowiciel. Na marmurowej tablicy poświęconej Janowi Zachwatowiczowi na kamienicy przy Placu Zamkowym widnieje napis poprzedzony Jego słowami: "Poczucie odpowiedzialności wobec przyszłych pokoleń domaga się odbudowy tego, co nam zniszczono ...". Dalej wyryto: "Jan Zachwatowicz (1900-1983). Architekt i konserwator. Twórca programu i zasad odbudowy oraz konserwacji zabytków w Polsce. Warszawskie Stare Miasto Jemu zawdzięcza swój obecny kształt." Jan Zachwatowicz dokonał w trudnych powojennych latach czterdziestych i pięćdziesiątych rzeczy wiekopomnych. Był konserwatorem i historykiem sztuki, architektem, profesorem Politechniki Warszawskiej. Odbudowywał ale też uczył. Profesor przyczynił się do powstania cenionej na całym świecie szkoły polskich konserwatorów. Polecam wszystkim zgłębić biografię Jana Zachwatowicza i Jego pasjonującą przygodę badań i inwentaryzacji architektury Starego Miasta, którą wykonał wraz ze studentami architektury Politechniki Warszawskiej w latach 30-tych XX wieku. Zebrany wówczas materiał okazał się bezcenny przy odbudowie i rekonstrukcji Starówki. Mało też kto pamięta, że profesor Zachwatowicz był teściem Andrzeja Wajdy, bo ten ożeniony był z Krystyną Zachwatowicz córką Jana.








      
      Polska pozawarszawska, a także ta Polska przyjezdna do stolicy dla pieniędzy - nie lubi Warszawy. Nie lubi, bo jej nie zna i znać nie chce. Nie lubi bo się jej boi. Boi się świeżości, otwartości, zróżnicowania, pośpiechu, radości tworzenia. Boi się obcych, boi się nieznanego. A tak naprawdę boi się wszystkiego co niezrozumiałe, co wystaje poza ich kulturowy gorset, co wykracza poza słowa, które słyszą z ambony i wysokość domów, z których świat obserwowali przed tym, gdy do miasta trafili. Ci, którzy nie lubią Warszawy nic o niej nie wiedzą. I nie chcą wiedzieć, bo to co zasłyszane i co stereotypowe - im wystarcza. To dla nich tylko obcy cycek, który ssą, by pieniądze z niej wywieść. Innymi słowy - im mniej wiedzą, tym bardziej kategoryczne i negatywne mają poglądy na temat Warszawy. Wiem co piszę, bo doświadczam tego na co dzień rozpychany przez "gości" z lubelskiego, Podlasia, ziemi radomskiej, ciechanowskiej i innych nacji wiejskich i małomiejskich - zahukanych i zatrwożonych. Wiecznie głodnych, wiecznie niedopasowanych do miasta wielkiego, wiecznie z pretensjami. O wszystko.









      Jest oczywiście recepta dla tych, którzy chcą się leczyć z kompleksów i strachu przed nieznanym. To zabieg prosty, choć pracochłonny dla odbiorcy. Musi on - tenże odbiorca - poznać Warszawę, jej przestrzeń, jej architekturę, jej złożoność, jej dzieje, jej osobowość - przez ludzi i historię ukształtowaną. I wówczas miasto stanie się dla niego przyjazne i co ważne - zrozumiałe. Oczywiście mankamenty Warszawy nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, jednak u osób strachu się pozbywających, zaczną przeważać pozytywy w odbiorze miasta - pozytywy istniejące obiektywne jak te subiektywne. Oczywiście samo poznanie Warszawy nie wystarczy by miasto polubić. Do tego potrzeba wysiłku, by odkryte dla siebie "przestrzenie miasta" zmienić w "miejsca" sobie bliskie, pamiętając, ze przestrzeń jest w kulturze zachodniej symbolem wolności, stoi otworem, sugeruje przyszłość i zachęca do działania. Zamknięta i uczłowieczona przestrzeń staje się miejscem.








      
      Nie można poznać, a tym bardziej polubić wszystkiego i wszystkich w wielkim, dwumilionowym mieście mającym powierzchnię średniej wielkości powiatu, złożonego z wielu dzielnic rozdzielonych Wisłą; mieście o długiej, często gorzkiej i tragicznej historii i zamieszkałym przez ludzi z różnych "światów", różniących się od siebie mentalnie, różniących się pozycją społeczną, wykształceniem, wykonywaną pracą itd., itp. Ba! wielu obszarów miasta nigdy nie polubimy, a nawet nie zaakceptujemy i to trzeba przyjąć do wiadomości. Warszawa nie jedno ma imię!





 


    
      Powtórzę. Aby być mniej kategorycznym w osądzaniu Warszawy i widzieć ją zawsze w złym, rażącym świetle - i aby pozytywnie nastawiać się na odbioru tego miasta jako przestrzeni życia, miejsca obarczonego długą, także tragiczną historią - potrzebna jest praca nad sobą, by Warszawę poznać. Poznawanie można zacząć w dowolnie wybranej chwili, można zacząć od Mokotowa, Nowej Pragi, Ochoty czy Żoliborza. Ale najlepiej jest zacząć od pępka. Pępkiem Warszawy jest jej najstarszy, pochodzący ze średniowiecza organizm miejski - Stare Miasto. Aby zachęcić do łatwej, kilkugodzinnej, realnej wędrówki po Starym Mieście - bo tyle może trwać uważny spacer po tym mieście, jego zabytkach, muzeach i kawiarniach/restauracjach - prezentuję zdjęcia, które zrobiłem tamże w latach 2004-2016. Stare Miasto jest urbanistycznie i architektonicznie utrwalone od wieków w tym samym miejscu; leży na wysokim, lewym brzegu Wisły, ma kształt owalny, rozplanowany wedle kanonów średniowiecznego miasta lokacyjnego z prostokątnym, centralnie położonym rynkiem; od wschodu otwiera się na rzekę, jest zamknięte gotyckimi murami obronnymi. To małe miasto. Ma powierzchnię około 10 hektarów, dwa place targowe, trzy kościoły w tym archikatedrę, 12 ulic i około 170 domów - kamienic wybudowanych głównie w wiekach XVII i XVIII. Można powiedzieć, że jest niezmienne w swym kształcie i architekturze od wieków. A jednak - dzięki ludziom, dzięki pełnionym funkcjom, zmieniającym się modom, zwyczajom, Stare Miasto zmienia się i tętni rytmem pulsującym różnie w każdej porze roku i zmieniającym się wraz z upływem lat. Przecież jeszcze 100 lat temu rynek Starego Miasta (do roku 1916) był placem targowym, a miasto tętniło rytmem życia kupców i rzemieślników. A z nowszych znaków o zmianach mówiących - wystarczy prześledzić jak przez ostatnie dwadzieścia lat zmieniały się staromiejskie dorożki, których zostało ledwie kilka dla turystów rozkoszy. Jak odchodziły w niebyt stare dryndy i wkraczały nowe, wygodne i nowobogackie powozy, nieprzystające do charakteru miejsca i tradycji tu utrwalonej. I wszystko jak zwykle z winy pieniędzy!








       Dla marudnych Stare Miasto w Warszawie jest atrapą. Czymś co jest jednocześnie i stare i młode, bo od odbudowania pierwszych kamienic starówki nie minęło jeszcze 70 lat. Jednak już w roku 1980 UNESCO wpisało warszawskie Stare Miasto na listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości. Uczyniono to po długich i burzliwych dyskusjach, łamiąc zasady konserwatorskiej doktryny mówiącej, że wyróżniony obiekt/zespół musi być absolutnie autentyczny. Chociaż wiele obiektów zostało na Starówce odtworzonych, to cały zespół miasta i ocalałe fragmenty zostały zrekonstruowane w sposób tak doskonały, że specjaliści reprezentujący organizację ONZ-tu postanowili uznać tę ożywioną z ruin dzielnicę za oryginał. Sądzę, że dużą rolę odegrało tu przekonanie o konieczności wyniesienia tego miejsca na symbol czasów zagłady. Tak więc atrapa została nobilitowana!










Polska,  Warszawa,  Stare Miasto  (woj. mazowieckie)
fot. Marek Angiel;  lata 2004-2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz