czwartek, 13 kwietnia 2017

W obrębie gdańskiego Śródmieścia - Biskupia Górka i Zaroślak

z cyklu:   Gdańsk.  Odziedziczone - odrzucone - zdegradowane.



      Gdańsk jest miastem pełnym paradoksów. To miasto pełne dziwactw - na przykład z zakresu urbanistyki i architektury - czy pełne sprzeczności, gdzie "nowe" nic a nic nie przystaje do "starego". W Gdańsku piękno przeplata się z brzydotą a ład przestrzenny z chaosem.




      Gdańsk to miasto, w którym przerwano - w roku 1945 - ciągłość historycznego i cywilizacyjnego rozwoju kształtowanego przez wieki. To grzech pierworodny polskiego Gdańska i to ten grzech ciąży miastu od siedemdziesięciu lat. Miasto wraz z zakończeniem II wojny światowej straciło równowagę utrzymywaną przez setki lat dzięki ciągłości poczynań kolejnych pokoleń jego - to znaczy Gdańska - niemieckojęzycznych budowniczych oraz obywateli (z pewną ilością mniejszości - Polaków, Żydów, Holendrów, Szkotów, Włochów, Anglików, Francuzów i innych).






      Jednocześnie - od siedemdziesięciu lat - Gdańsk uczy się kim jest i poszukuje tożsamości (to pozytywy) oraz - co jest moim zdaniem destrukcyjne - tworzy mity wokół siebie. Mitem jest np. stwierdzenie, że Gdańsk jest wielokulturowy. A to mija się z prawdą, bo dzisiaj miasto jest kulturowo homogeniczne, w przeważającym stopniu identyfikujące się z kulturą ogólnopolską. Mamy też w Gdańsku miejsca - dzielnice, kwartały - o których warto mówić i to głośno, bo może w końcu zostaną zauważone i włączone w krwioobieg miasta. Dzisiaj dzielnice te żyją na "skraju miasta", w mentalnym oddaleniu od Gdańska, choć lokowane są tuż przy jego głowie. Takich dzielnic jest kilka, w tym Biskupia Górka i Zaroślak. 






      Przyjeżdżając do nieznanego mi miasta, na dźwięk słowa: "śródmieście" zapalam w głowie lampkę, która wyostrza zmysły. Wiem, że "śródmieście" to centrum, to serce lub mózg każdego miasta opowiadające jego dzieje, kuszące zabytkami, lub dające świadectwo jego współczesnej kondycji. Przybysz, który trafi (po raz pierwszy?) do nieznanego sobie Gdańska i nie świadom zagrożeń - bądź to z powodu niewiedzy, bądź z chęci "systematycznego zwiedzania miasta" - trafi w pierwszej kolejności na Biskupią Górkę i na Zaroślak, może czuć się zawiedziony wcześniej zasłyszanymi opowieściami o tym mieście. A słyszał pewnie "ochy" i "achy" na temat Gdańska i zachwyty, że to miasto ciekawe, że ładne.






      Administracyjnie, a więc urzędowo rzecz ujmując, Biskupia Górka oraz Zaroślak są dzisiaj częścią Śródmieścia Gdańska. Nie jest to jednak cywilizacyjne śródmieście miasta. Wystarczy wysiąść z tramwaju na przystanku o nazwie "Śródmieście-SKM" i przejść trzysta metrów w kierunku południowo-zachodnim by wkroczyć w świat, który nie wiedzieć czemu zatrzymał się w rozwoju na przełomie lat 50-tych i 60-tych XX wieku, a wypełniony jest poniemiecką, tanią zabudową mieszkalną z przełomu XIX i XX wieku.





      Także przestrzeń geograficzna, w której lokowano te połacie miasta jest odmienna i nieprzystająca do płaskiej równiny delty Wisły, na której "rozłożyło się" i rozrosło historyczne śródmieście Gdańska. Biskupia Górka i Zaroślak leżą w strefie wysoko wyniesionego  (ponad równinę Żuław Wiślanych) skłonu wysoczyzny morenowej będącej częścią Pojezierza Kaszubskiego. Wkraczając tu mamy wrażenie, że przeniesiono nas znad morza wprost na pogórza karpackie - rzeźba terenu jest tu dynamiczna i zróżnicowana (liczne są tu dolinki erozyjne, nisze, ostańce erozyjne), z dużymi deniwelacjami sięgającymi kilkudziesięciu metrów. To teren trudny do zabudowy cywilnej, jednak od czasów nowożytnych był łakomym kąskiem dla wojskowych i wszystkich tych, którzy chcieli Gdańska bronić, lub chcieli miasto zdobywać. Na Biskupiej Górce przez przeszło dwieście lat - od połowy XVII aż do połowy XIX wieku - budowano i modyfikowano fortyfikacje, które stanowiły zewnętrzny, silnie umocniony pas obrony Gdańska od strony zachodniej. 






      Dzieje Biskupiej Górki sięgają połowy XIII wieku, a Zaroślaka - zwanego niegdyś Peterszawą - początków wieku XV. Przez setki lat - zanim zostały wcielone do Gdańska - funkcjonowały jako niezależne wsie, choć już od połowy wieku XVII zostały pokryte nowożytnymi fortyfikacjami. Historia tych wsi, a później brzeżnych połaci miasta, jest złożona, pełna zwrotów i bogata w wydarzenia. Nie będę rozwijać tego wątku, bo o tym należy poczytać, a informacje są dostępne w wielu opracowaniach historycznych czy turystycznych. Warto natomiast powiedzieć/przypomnieć, że nazwa Biskupia Górka jest nazwą historyczną (i trwałą od początku wieku XV) - wieś ta była bowiem własnością biskupów kujawskich, którzy utrzymywali rząd dusz nad katolikami w Gdańsku i mieli w niej tzn. Biskupiej Górce, swój dwór. Gdańsk dopiero po pierwszym rozbiorze Polski, czyli po roku 1772, przejął grunty Biskupiej Górki i wcielił je do miasta. 






      W czasach pruskich, a później niemieckich - czyli od końca wieku XVIII aż po wiek XX - Biskupia Górka, Zaroślak oraz sąsiadujące z nimi: Nowe Ogrody, Czarne Morze, Grodzisko, tereny wokół szpitala Bożego Ciała i miejskiego Lazaretu wchodziły w skład obszaru zwanego Ausenwerke czyli mówiąc po polsku: Dzieła Zewnętrzne. Obszar ten obejmował łącznie 83 ha powierzchni między zachodnimi fortyfikacjami zewnętrznymi na Biskupiej Górce i Grodzisku, a fortyfikacjami wewnętrznymi, które okalały pełnym pierścieniem miasto. U stóp zewnętrznych fortyfikacji, a przed fosą umocnień wewnętrznych istniał, żył i rozwijał się (regulowany decyzjami władz wojskowych) obszar podmiejski, który w rzeczywistości był przedpolem walki o miasto i w czasie wojen był skazany na zagładę. W wieku XIX wielokrotnie niszczono i burzono tę część miasta, dlatego też miejska zabudowa cywilna Biskupiej Górki i Zaroślaka, ta, która przetrwała zdobywanie Gdańska przez Armię Czerwoną wiosną 1945 roku, pochodzi prawie wyłącznie z drugiej połowy wieku XIX i przełomu tegoż wieku z wiekiem XX. Wyjątkiem jest potężny gmach schroniska młodzieżowego oddanego do użytku w roku 1939, który góruje nie tylko nad Biskupią Górka ale nad całym miastem.






      Czy to, że brzeżne połacie miasta - Biskupia Górka i Zaroślak - stały się obecnie częścią Śródmieścia należy uznać za awans - "przecież to jest śródmieście!", tego skrawka Gdańska? Przed I wojną światową, a także w okresie Wolnego Miasta (1920-1939) dzielnice te należały do najbiedniejszych w Gdańsku. "Tradycja" ta została podtrzymana po roku 1945. W czasach PRL-u była to uboga, degradowana materialnie dzielnica robotnicza "strzeżona" przez milicję i Służbę Bezpieczeństwa, które ulokowane zostały w dawnym schronisku młodzieżowym i opuszczonych przez wojsko fortyfikacjach na Biskupiej Górce. W latach 70-tych XX wieku próbowano dokonać zmian w tkance tej połaci miasta - wybudowano kilka wieżowców mieszkalnych (na Zaroślaku) i budynki administracji wojewódzkiej (na Biskupiej Górce). Nie zmieniło to jednak charakteru dzielnicy, a degradacja materialna kamienic się nasilała, może dlatego, że nikt niczego nie remontował, nie odnawiał i nie rewitalizował.






      Obecnie Biskupia Górka i Zaroślak sa organizmem na wpół żywym, sennym, a przede wszystkim smutnym. Siedziby po Milicji Obywatelskiej rozdano policji, co jeszcze smutek i marazm pogłębiło. Całość bardziej przypomina "wycofane" z życia miasteczka sudeckie, niż część rozwijającego się Gdańska. Życie i zmiany wnosi natomiast działalność wspólnot mieszkaniowych - ratuje to poniemieckie kamienice przed całkowitym zużyciem. Awans, czy jak kto woli - nobilitacja - czyli "zapisanie" tych części miasta do Śródmieścia, nie wpłynęło, ani nie wpływa ożywczo na jej rozwój. Może w magistracie nie wiedzą, że takie połacie miasta w ogóle istnieją? Trochę to dziwne, bo miejscy urzędnicy mogą oglądać Biskupią Górkę na co dzień z okien ratusza! Wiem za to na pewno, że "śródmiejskości" na Biskupiej Górce i na Zaroślaku trudno się doszukać - więcej - obecnie jest to głębokie przedmieście zdegradowane społecznie i materialnie choć leżące kilkaset metrów od historycznego, wspaniałego i przez wieki bogacącego się Gdańska.




      Czas, gdy jako dziecko poznawałem smutne dzielnice Gdańska - Nowy Port, Dolne Miasto, Dolny Wrzeszcz czy Orunię, przypadł na siermiężny czas gomułkowskiej szarzyzny pierwszej połowy lat 60-tych XX wieku. Pamiętam tamtą biedę i smutek ożywiany tylko czerwonymi sztandarami w dni partyjnych i sowieckich świąt. Zachowałem w głowie klimat tamtego czasu, choć czasami wraca koszmarem. Wolność, którą sobie wywalczyliśmy, a która nie jest trwała i dana raz na zawsze, owocuje zmianami. Często, choć nie zawsze są to zmiany na lepsze, a ich tempo też nie zawsze akceptujemy. Tak jest na Biskupiej Górce i na Zaroślaku. Tu zmiany na lepsze dopiero nastąpią.





      Dzisiaj do tych kwartałów miasta mogę odbyć podróż sentymentalną i przywołać w sobie klimat minionej epoki. Patrząc z zewnątrz widzę w tym fragmencie miasta swoisty urok i dostrzegam potencjał, choćby z racji unikatowego położenia w obrębie miasta. Kilka razy do roku zaglądam tu, bo Biskupia Górka przyciąga mnie swą odmiennością i kolorytem. Będąc w Gdańsku w marcu 2015 roku zrobiłem Biskupiej Górce oraz Zaroślakowi kilka portretów. Świeciło wiosenne, ostre słońce, więc portrety są jasne, życzliwe i nadzieję wnoszące. Tylko mieszkać tu trudno! 






Polska,  Gdańsk,  Biskupia Górka  i  Zaroślak   (woj. pomorskie)
fot. Marek Angiel;  03.2015 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz