z
cyklu: Gdańsk. Odziedziczone - odrzucone - zdegradowane.
Gdańsk jest miastem pełnym paradoksów. To miasto pełne
dziwactw - na przykład z zakresu urbanistyki i architektury - czy pełne
sprzeczności, gdzie "nowe" nic a nic nie przystaje do
"starego". W Gdańsku piękno przeplata się z brzydotą a ład
przestrzenny z chaosem.
Gdańsk to miasto, w którym przerwano - w roku 1945 -
ciągłość historycznego i cywilizacyjnego rozwoju kształtowanego przez wieki. To
grzech pierworodny polskiego Gdańska i to ten grzech ciąży miastu od
siedemdziesięciu lat. Miasto wraz z zakończeniem II wojny światowej straciło
równowagę utrzymywaną przez setki lat dzięki ciągłości poczynań kolejnych
pokoleń jego - to znaczy Gdańska - niemieckojęzycznych budowniczych oraz
obywateli (z pewną ilością mniejszości - Polaków, Żydów, Holendrów, Szkotów,
Włochów, Anglików, Francuzów i innych).
Jednocześnie - od siedemdziesięciu lat - Gdańsk uczy
się kim jest i poszukuje tożsamości (to pozytywy) oraz - co jest moim zdaniem
destrukcyjne - tworzy mity wokół siebie. Mitem jest np. stwierdzenie, że Gdańsk
jest wielokulturowy. A to mija się z prawdą, bo dzisiaj miasto jest kulturowo
homogeniczne, w przeważającym stopniu identyfikujące się z kulturą
ogólnopolską. Mamy też w Gdańsku miejsca - dzielnice, kwartały - o których
warto mówić i to głośno, bo może w końcu zostaną zauważone i włączone w
krwioobieg miasta. Dzisiaj dzielnice te żyją na "skraju miasta", w
mentalnym oddaleniu od Gdańska, choć lokowane są tuż przy jego głowie. Takich
dzielnic jest kilka, w tym Biskupia Górka i Zaroślak.
Przyjeżdżając do nieznanego mi miasta, na dźwięk
słowa: "śródmieście" zapalam w głowie lampkę, która wyostrza zmysły.
Wiem, że "śródmieście" to centrum, to serce lub mózg każdego miasta
opowiadające jego dzieje, kuszące zabytkami, lub dające świadectwo jego
współczesnej kondycji. Przybysz, który trafi (po raz pierwszy?) do nieznanego
sobie Gdańska i nie świadom zagrożeń - bądź to z powodu niewiedzy, bądź z chęci
"systematycznego zwiedzania miasta" - trafi w pierwszej kolejności na
Biskupią Górkę i na Zaroślak, może czuć się zawiedziony wcześniej zasłyszanymi
opowieściami o tym mieście. A słyszał pewnie "ochy" i
"achy" na temat Gdańska i zachwyty, że to miasto ciekawe, że ładne.
Administracyjnie, a więc urzędowo rzecz ujmując,
Biskupia Górka oraz Zaroślak są dzisiaj częścią Śródmieścia Gdańska. Nie jest
to jednak cywilizacyjne śródmieście miasta. Wystarczy wysiąść z tramwaju na
przystanku o nazwie "Śródmieście-SKM" i przejść trzysta metrów w
kierunku południowo-zachodnim by wkroczyć w świat, który nie wiedzieć czemu
zatrzymał się w rozwoju na przełomie lat 50-tych i 60-tych XX wieku, a
wypełniony jest poniemiecką, tanią zabudową mieszkalną z przełomu XIX i XX wieku.
Także przestrzeń geograficzna, w której lokowano te
połacie miasta jest odmienna i nieprzystająca do płaskiej równiny delty Wisły,
na której "rozłożyło się" i rozrosło historyczne śródmieście Gdańska.
Biskupia Górka i Zaroślak leżą w strefie wysoko wyniesionego (ponad równinę Żuław Wiślanych) skłonu
wysoczyzny morenowej będącej częścią Pojezierza Kaszubskiego. Wkraczając tu
mamy wrażenie, że przeniesiono nas znad morza wprost na pogórza karpackie -
rzeźba terenu jest tu dynamiczna i zróżnicowana (liczne są tu dolinki erozyjne,
nisze, ostańce erozyjne), z dużymi deniwelacjami sięgającymi kilkudziesięciu
metrów. To teren trudny do zabudowy cywilnej, jednak od czasów nowożytnych był
łakomym kąskiem dla wojskowych i wszystkich tych, którzy chcieli Gdańska bronić,
lub chcieli miasto zdobywać. Na Biskupiej Górce przez przeszło dwieście lat -
od połowy XVII aż do połowy XIX wieku - budowano i modyfikowano fortyfikacje,
które stanowiły zewnętrzny, silnie umocniony pas obrony Gdańska od strony
zachodniej.
Dzieje Biskupiej Górki sięgają połowy XIII wieku, a
Zaroślaka - zwanego niegdyś Peterszawą - początków wieku XV. Przez setki lat -
zanim zostały wcielone do Gdańska - funkcjonowały jako niezależne wsie, choć
już od połowy wieku XVII zostały pokryte nowożytnymi fortyfikacjami. Historia
tych wsi, a później brzeżnych połaci miasta, jest złożona, pełna zwrotów i
bogata w wydarzenia. Nie będę rozwijać tego wątku, bo o tym należy poczytać, a
informacje są dostępne w wielu opracowaniach historycznych czy turystycznych. Warto
natomiast powiedzieć/przypomnieć, że nazwa Biskupia Górka jest nazwą
historyczną (i trwałą od początku wieku XV) - wieś ta była bowiem własnością
biskupów kujawskich, którzy utrzymywali rząd dusz nad katolikami w Gdańsku i
mieli w niej tzn. Biskupiej Górce, swój dwór. Gdańsk dopiero po pierwszym
rozbiorze Polski, czyli po roku 1772, przejął grunty Biskupiej Górki i wcielił
je do miasta.
W czasach pruskich, a później niemieckich - czyli od
końca wieku XVIII aż po wiek XX - Biskupia Górka, Zaroślak oraz sąsiadujące z
nimi: Nowe Ogrody, Czarne Morze, Grodzisko, tereny wokół szpitala Bożego Ciała
i miejskiego Lazaretu wchodziły w skład obszaru zwanego Ausenwerke czyli mówiąc
po polsku: Dzieła Zewnętrzne. Obszar ten obejmował łącznie 83 ha powierzchni
między zachodnimi fortyfikacjami zewnętrznymi na Biskupiej Górce i Grodzisku, a
fortyfikacjami wewnętrznymi, które okalały pełnym pierścieniem miasto. U stóp
zewnętrznych fortyfikacji, a przed fosą umocnień wewnętrznych istniał, żył i
rozwijał się (regulowany decyzjami władz wojskowych) obszar podmiejski, który w
rzeczywistości był przedpolem walki o miasto i w czasie wojen był skazany na
zagładę. W wieku XIX wielokrotnie niszczono i burzono tę część miasta, dlatego
też miejska zabudowa cywilna Biskupiej Górki i Zaroślaka, ta, która przetrwała
zdobywanie Gdańska przez Armię Czerwoną wiosną 1945 roku, pochodzi prawie
wyłącznie z drugiej połowy wieku XIX i przełomu tegoż wieku z wiekiem XX.
Wyjątkiem jest potężny gmach schroniska młodzieżowego oddanego do użytku w roku
1939, który góruje nie tylko nad Biskupią Górka ale nad całym miastem.
Czy to, że brzeżne połacie miasta - Biskupia Górka i
Zaroślak - stały się obecnie częścią Śródmieścia należy uznać za awans -
"przecież to jest śródmieście!", tego skrawka Gdańska? Przed I wojną
światową, a także w okresie Wolnego Miasta (1920-1939) dzielnice te należały do
najbiedniejszych w Gdańsku. "Tradycja" ta została podtrzymana po roku
1945. W czasach PRL-u była to uboga, degradowana materialnie dzielnica
robotnicza "strzeżona" przez milicję i Służbę Bezpieczeństwa, które
ulokowane zostały w dawnym schronisku młodzieżowym i opuszczonych przez wojsko
fortyfikacjach na Biskupiej Górce. W latach 70-tych XX wieku próbowano dokonać
zmian w tkance tej połaci miasta - wybudowano kilka wieżowców mieszkalnych (na
Zaroślaku) i budynki administracji wojewódzkiej (na Biskupiej Górce). Nie
zmieniło to jednak charakteru dzielnicy, a degradacja materialna kamienic się
nasilała, może dlatego, że nikt niczego nie remontował, nie odnawiał i nie
rewitalizował.
Obecnie Biskupia Górka i Zaroślak sa organizmem na
wpół żywym, sennym, a przede wszystkim smutnym. Siedziby po Milicji
Obywatelskiej rozdano policji, co jeszcze smutek i marazm pogłębiło. Całość
bardziej przypomina "wycofane" z życia miasteczka sudeckie, niż część
rozwijającego się Gdańska. Życie i zmiany wnosi natomiast działalność wspólnot
mieszkaniowych - ratuje to poniemieckie kamienice przed całkowitym zużyciem.
Awans, czy jak kto woli - nobilitacja - czyli "zapisanie" tych części
miasta do Śródmieścia, nie wpłynęło, ani nie wpływa ożywczo na jej rozwój. Może
w magistracie nie wiedzą, że takie połacie miasta w ogóle istnieją? Trochę to
dziwne, bo miejscy urzędnicy mogą oglądać Biskupią Górkę na co dzień z okien
ratusza! Wiem za to na pewno, że "śródmiejskości" na Biskupiej Górce i
na Zaroślaku trudno się doszukać - więcej - obecnie jest to głębokie
przedmieście zdegradowane społecznie i materialnie choć leżące kilkaset metrów
od historycznego, wspaniałego i przez wieki bogacącego się Gdańska.
Czas, gdy jako dziecko poznawałem smutne dzielnice
Gdańska - Nowy Port, Dolne Miasto, Dolny Wrzeszcz czy Orunię, przypadł na
siermiężny czas gomułkowskiej szarzyzny pierwszej połowy lat 60-tych XX wieku.
Pamiętam tamtą biedę i smutek ożywiany tylko czerwonymi sztandarami w dni
partyjnych i sowieckich świąt. Zachowałem w głowie klimat tamtego czasu, choć
czasami wraca koszmarem. Wolność, którą sobie wywalczyliśmy, a która nie jest
trwała i dana raz na zawsze, owocuje zmianami. Często, choć nie zawsze są to
zmiany na lepsze, a ich tempo też nie zawsze akceptujemy. Tak jest na Biskupiej
Górce i na Zaroślaku. Tu zmiany na lepsze dopiero nastąpią.
Dzisiaj do tych kwartałów miasta mogę odbyć podróż
sentymentalną i przywołać w sobie klimat minionej epoki. Patrząc z zewnątrz
widzę w tym fragmencie miasta swoisty urok i dostrzegam potencjał, choćby z
racji unikatowego położenia w obrębie miasta. Kilka razy do roku zaglądam tu,
bo Biskupia Górka przyciąga mnie swą odmiennością i kolorytem. Będąc w Gdańsku
w marcu 2015 roku zrobiłem Biskupiej Górce oraz Zaroślakowi kilka portretów.
Świeciło wiosenne, ostre słońce, więc portrety są jasne, życzliwe i nadzieję
wnoszące. Tylko mieszkać tu trudno!
Polska, Gdańsk,
Biskupia Górka i Zaroślak (woj.
pomorskie)
fot. Marek Angiel; 03.2015 r.
fot. Marek Angiel; 03.2015 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz